Francja
Sięgając brazylijskich gwiazd
Ezi Wilimowski i wcielone diabły z Polski
autor:
Jacek stańczyk
Polska nie będzie sztywno trzymać się z góry założonych planów. Umiemy to robić i jesteśmy dobrzy w dostosowywaniu się do przeciwników – mówił przed tym meczem Marian Spoida, asystent selekcjonera Józefa Kałuży.
Osiągnięcie pułapu brazylijskiego gwiazdozbioru wydawało się jednak misją kosmiczną, niemal straceńczą. A jednak, 5 maja 1938 roku w Strasburgu reprezentacja Polski rozegrała jeden z najbardziej fascynujących meczów w swojej historii. Ba, w historii mundiali.
Polacy mieli szansę zagrać w tych mistrzostwach, bo w eliminacjach wygrali z Jugosławią (to był dwumecz. Polska zwyciężyła 4:0 i przegrała 0:1). Debiutowaliśmy w mistrzostwach świata, a te były wówczas rozgrywane jeszcze systemem pucharowym. Nie było grup, przegrywający od razu odpadał. Dziś możemy napisać, że z Biało-Czerwoni z Brazylią przegrali, to i tak wygrali jedno z czołowych miejsc na kartach mistrzowskiej historii.
Wilimowski
Polska nie zatrzymała Brazylii, ale Brazylia nie zatrzymała Ernesta Wilimowskiego. To był jego dzień, to był jego mecz.
Filigranowy napastnik rodem z Katowic strzelił drużynie Canarinhos 4 gole, zaszokował świat. Jego wyczyn przebił dopiero w 1994 roku Rosjanin Oleg Salenko, który strzelił 5 goli.
Wilimowski pochodził z Katowic, grał w śląskich klubach, a gdy przyszła II wojna światowa był już obywatelem niemieckim. Jego boiskowe wybory były jednak niczym w porównaniu do jego wyborów życiowych, bo zaczął grać w niemieckiej kadrze. Przez lata trwał spór czy był najlepszym polskim piłkarzem w historii, czy zwykłym zdrajcą. Na pewno był genialnym snajperem, który potrafił strzelić w meczu 10 goli.
Był 4-krotnym mistrzem Polski. W reprezentacji Polski rozegrał 22 mecze, strzelił 21 goli. W kadrze niemieckiej w 8 meczach trafił już 13 razy. W sumie we wszystkich oficjalnych meczach strzelił 554 gole. Legenda głosi, że miał 6 palców u nóg.
FINAŁ: Włochy – Węgry 4:2 (3:1)
Włosi obronili tytuł, który 4 lata temu wywalczyli na własnych stadionach.
W drodze do finału pokonali Norwegię 2:1, Francję 3:1, a w półfinale byli lepsi od Brazylii, zwyciężyli 2:1. Pamiętajmy, że Brazylia w tym turnieju wyeliminowała Polskę (szalony mecz zakończony wygraną 6:5). Królem strzelców został Leonidas. Brazylijczyk strzelił w mistrzostwach 7 goli, ale 3 z nich wbił Biało-Czerwonym
19.06.1938, Stade Olympique de Colombes, Paryż - FINAŁ
Włochy – Węgry 4:2 (3:1)
Colaussi 6, 35, Piola 16, 82 – Titkos 8, Sarosi 70
Mecz Polska – Brazylia jest jednym z rekordowych pod względem strzelonych goli. 11 bramek zdobyły jeszcze Węgry i RFN w 1954 roku (8:3 dla RFN) oraz Węgry i Salwador (10:1) w 1982 roku. Najwięcej goli – 12 – strzeliły w 1954 roku Austria i Szwajcaria (7:5)
ŹRÓDŁO: Agencja Fotograficzna East News
Brazylia miała w składzie Leonidasa, legendarnego snajpera, o którym krążyły potem historie, że przeciwko Polakom grał bez obuwia. Najprawdopodobniej było tak, że rozpadł mu się jeden z butów i chwilę, zanim podano mu rezerwowe obuwie, biegał boso. Potem został naszym katem, strzelił trzy gole, w tym dwa decydujące w dogrywce. My jednak pokazaliśmy światu Ernesta Wilimowskiego, przebojowego napastnika ze Śląska. Ezi, bo tak na niego wołano, najpierw dał się sfaulować w polu karnym, w wyniku czego z jedenastki gola strzelił Fryderyk Scherfke. Potem aż cztery razy trafił już sam.
Polacy od początku gonili Brazylijczyków, ale po pierwszej połowie meczu wydawało się, że jest już po wszystkim. Rywale prowadzili 3:1, pewnie sami myśleli, że łatwo zwyciężą, a potem pójdą na swoją narodową kawę. A jednak, Polacy nie odpuścili, Wilimowski szalał w drugiej połowie, w 89. minucie wyrównał na 4:4.
„Przegląd Sportowy” pisał, że Polacy byli jak wcielone diabły. Ezi trafił też w dogrywce, ale tuż przed końcem, a wcześniej „załatwił” nas wspomniany Leonidas. Jego nazywano potem „czarnym diamentem” i „człowiekiem z gumy”. Brazylijski selekcjoner Ademar Pimenta komplementował Polaków, mówiąc że nie ma żadnych wątpliwości, iż to był świetny przeciwnik. Choć nie omieszkał też dodać, że trudniejszym rywalem był tego dnia padający deszcz. Gerard Cieślik, inny późniejszy legendarny polski snajper, wiele lat później opowiadał, że Wilimowski to najlepszy snajper, jakiego widział w życiu.
Polacy odpadli, Brazylia po wygranej 4:2 ze Szwecją skończyła mundial na trzecim miejscu. Mistrzami świata zostali Włosi, którzy obronili tytuł wywalczony cztery lata wcześniej na własnych boiskach. To był ostatni przedwojenny mundial, kolejny odbył się dopiero w 1950 roku.
Zagmatwane, często tragiczne były potem losy polskich bohaterów. Ernest Wilimowski osiągnął status człowieka z Polski wyklętego i uznanego za zdrajcę, bo gdy wybuchła II wojna światowa, grał już w reprezentacji Niemiec. Dzięki temu jednak że i tam był gwiazdą, jego matka mogła wyjść z obozu w Auschwitz, do którego trafiła za romans z Żydem.
Józef Kałuża, wtedy selekcjoner Polaków, w trakcie wojny został w kraju, w 1944 roku zmarł na zapalenie opon mózgowych. Mógł osiągnąć z kadrą rzeczy wielkie, niestety jego pracę brutalnie przerwali hitlerowcy. Do dziś jest uważany za twórcę wielkiej Cracovii, stadion tego klubu stoi przy ulicy jego imienia.
Marian Spoida, jego asystent, jest legendą Warty Poznań. W 1940 roku Rosjanie zastrzelili go w Katyniu. Gdy 3 lata późnej Niemcy odkopali jego zwłoki, oprócz dowodu osobistego znaleźli też klubową legitymację.
4 gole Ernesta Wilimowskiego
w meczu z Brazylią były wyczynemniesamowitym. Jego osiągnięcie wyrównał dopiero Rosjanin Oleg Salenko w 1994 roku.